wtorek, 29 grudnia 2015

Co z blogiem?

     Ja wiem, że ostatni rozdział był dodany 11 października, czyli trochę ponad 2 miesiące temu i bardzo za to przepraszam. Mam pomysł na tą historię, weny mi nie brakuje, chęci również, tylko chodzi tutaj o czas. Praktycznie cały czas siedzę przy książkach, co chwilę mam jakiś sprawdzian, kartkówki, projekty czy lektury zadawane tydzień przed omawianiem (co mnie bardzo denerwuje -,-), ale zbliża się koniec semestru, dodatkowo mam jeszcze kilka dni wolnego, więc postaram się napisać kilka rozdziałów na zapas. Pytanie tylko czy WY tego chcecie?
     Mam prośbę, jeśli ktoś jeszcze tu zagląda, niech pozostawi po sobie ślad w postaci komentarza. Nie potrzebują długich wypracowań. Zwykłe "jestem", a nawet sama "." mi wystarczy ;)

                                                                                 Czekam ;*     

niedziela, 11 października 2015

Rozdział 3

   
Dziękuję tym, którzy tutaj są ♥

     Kiedy oficjalnie ogłoszono ich zaręczyny, moja matka nie posiadała się ze szczęścia. Od razu uznała, że wszystkie nasze problemy zostały rozwiązane i zniknęły na zawsze. Jedyną przeszkodę w tym wszystkim stanowiłam ja sama. Nie uważałam się za szczególnie nieposłuszną córkę, ale czasem trzeba było się postawić.
     Nie chciałam być członkinią rodziny Verdas ani żadnej innej. Nie chciałam nawet ich poznawać, a co dopiero z nimi zamieszkać, ale moja mama tego nie rozumiała.
     Po przyjściu od Angeles, wkradłam się do domu i schowałam się w swoim pokoju, miejscu dającym mi schronienie przed własną matką. Ciągle starałam się znaleźć argumenty, które by przekonały ją do zmiany zdania. Mogłam jej szczerze powiedzieć, co o tym wszystkim myślę, ale nie wydaje mi się, by zechciała wysłuchać nawet słowa.
     Przez ostatnie kilka tygodni, za każdym razem, gdy chciała ze mną porozmawiać, zbywałam ją. Jednak nadszedł dzień, w którym musiałam się z nią wybrać na poszukiwanie sukienki dla druhny, a co oznacza, że nie obędzie się bez rozmowy na temat ślubu. Zwlekłam się więc z łóżka i poszłam do jadalni.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 2

   

  - Jak to mówią - rozległ się chłodny, kobiecy głos. - Jesteś aresztowana - światła wokół nas rozbłysły, rozświetlając niewielki pokoik.
     Przez zaledwie sekundę stałam jak sparaliżowana. Jednak nie dałam tego po sobie poznać. Zachowując zimną krew, odwróciłam się w stronę kobiety, stojącej w drzwiach.
     Jej bose stopy, niemal tonęły w szarościach puszystego dywanu. Na ramiona miała zarzucony bladoróżowy szlafrok ze świecącego materiału. Jej blada twarz lśniła od grubej warstwy kremu. Przyjrzała się mi, odgarniając z czoła kosmyk blond włosów. Na pierwszy rzut oka można jej było dać jakieś trzydzieści parę lat. Przyznawała się do trzydziestu siedmiu, ale to i tak było za mało o pięć lat.
     Była niewysoka, w dodatku nie posiadała żadnej broni, jeśli nie licząc trzymanego w ręku dojrzałego banana. Dramatycznie odchyliwszy głowę, wycelowała go we mnie.
     - Pif-paf.
     Wydałam z siebie dźwięk rozgoryczenia, po czym osunęłam się na, pokryty skórą, fotel.
     - Cholera, Angeles, co ty tu robisz?

Obserwatorzy