Powoli, centymetr po centymetrze, przybliżałam się do wąskiego tarasu z balustradą, na której umocowanych było mnóstwo plastikowych doniczek z roślinami.
Pokusa, by przyspieszyć, dać ulgę zdrętwiałym ramionom i obolałym ręką, i po prostu przeskoczyć te kilkanaście centymetrów, była ogromna. Nie mogłam jednak jej ulec. Życie zdążyło nauczyć mnie cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do obranego celu.
W końcu dotarłam do balustrady. Moje czarne trampki prześlizgnęły się po niej, cofnęły w tył jak wahadło, aż wreszcie znalazły punkt oparcia i na chwilę zastygły smukłe, zgrabne i pełne wyrazu. O tej porze, nikt nie mógł usłyszeć mojego krótkiego śmiechu satysfakcji.
Ktoś na balkonie poniżej mnie zaczął głośno płakać, przywołując mnie tym do rzeczywistości. Pewnie chłopak ją rzucił - prychnęłam. Już dawno postanowiłam, że się nie zakocham. Miłość to tylko ckliwa bajeczka.Pewnie teraz myślicie, że ktoś mnie zranił, wykorzystał, zostawił. Nie potrafię tej osobie wybaczyć, a najgorsze jest to, że darzyłam ją tym pięknym uczuciem, jakim jest miłość. Nie potrafiąc zrozumieć dlaczego mnie tak skrzywdziła, przestałam w nią wierzyć. Przecież ten ktoś mówił, jaka jestem ważna, że żadna inna kobieta nie może mnie zastąpić. Jestem wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Puste i nic nieznaczące słowa. Takie, które po stracie bolą najbardziej. Teraz boję się zaufać, boję się, że znów ktoś mnie skrzywdzi, że znowu będę cierpieć.