Powoli, centymetr po centymetrze, przybliżałam się do wąskiego tarasu z balustradą, na której umocowanych było mnóstwo plastikowych doniczek z roślinami.
Pokusa, by przyspieszyć, dać ulgę zdrętwiałym ramionom i obolałym ręką, i po prostu przeskoczyć te kilkanaście centymetrów, była ogromna. Nie mogłam jednak jej ulec. Życie zdążyło nauczyć mnie cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do obranego celu.
W końcu dotarłam do balustrady. Moje czarne trampki prześlizgnęły się po niej, cofnęły w tył jak wahadło, aż wreszcie znalazły punkt oparcia i na chwilę zastygły smukłe, zgrabne i pełne wyrazu. O tej porze, nikt nie mógł usłyszeć mojego krótkiego śmiechu satysfakcji.
Ktoś na balkonie poniżej mnie zaczął głośno płakać, przywołując mnie tym do rzeczywistości. Pewnie chłopak ją rzucił - prychnęłam. Już dawno postanowiłam, że się nie zakocham. Miłość to tylko ckliwa bajeczka.Pewnie teraz myślicie, że ktoś mnie zranił, wykorzystał, zostawił. Nie potrafię tej osobie wybaczyć, a najgorsze jest to, że darzyłam ją tym pięknym uczuciem, jakim jest miłość. Nie potrafiąc zrozumieć dlaczego mnie tak skrzywdziła, przestałam w nią wierzyć. Przecież ten ktoś mówił, jaka jestem ważna, że żadna inna kobieta nie może mnie zastąpić. Jestem wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Puste i nic nieznaczące słowa. Takie, które po stracie bolą najbardziej. Teraz boję się zaufać, boję się, że znów ktoś mnie skrzywdzi, że znowu będę cierpieć.
Nic bardziej mylnego. Chociaż trochę racji w tym jest. Zranili mnie moi właśni rodzice, rozwodząc się. Sądziłam, że się kochają. Ufają sobie bezgranicznie i nic nie może tego zmienić. Myliłam się. Nasza sytuacja ekonomiczna to zmieniła.
Gdy tylko zaczęło nam brakować pieniędzy, zaczęły się kłótnie. Tata starał się jak mógł, by móc zapewnić nam jak najlepsze życie. Jednak nie za wiele przynosił do domu. Wtedy mama wpadała w szał. Wykorzystywała jego miłość, raniła go, mówiąc: gdybyś mnie kochał, uchyliłbyś mi nieba, abym tylko była szczęśliwa. Ty nawet nie potrafisz sprawić mi drobnego prezentu.
Była, jest i na zawsze pozostanie materialistką. To pewnie dlatego wychodzi teraz za mąż za człowieka, który może jej dać wszystko. Nie ważne czy go kocha, liczy się to, że ma zapewnioną świetlaną przyszłość u boku milionera.
Kocham ją, tak jak i kocham swojego ojca, jednak po tym co mu zrobiła, mam do niej znacznie mniejszy szacunek. Skutki jej postępowania są nieodwracalne.
Zniszczyła zarówno mnie, jak i ojca. To dlatego nie chcę się zakochać. Nie chcę, by ktoś potraktował mnie podobnie, myślał tak samo samolubnie jak moja matka będąc z moim ojcem. Przed moim sercem stoi mur i jedynie prawdziwa miłość jest wstanie go zburzyć. O ile taka w ogóle istnieje, a z tego co mówi mój tata to owszem. Trzeba być tylko na nią gotowym, bo ona zawsze przychodzi niespodziewanie.
Teraz, gdy stałam pewnie na podłożu tarasu, mogłam spojrzeć na Nowy York i przebyte już przeszkody. To było wspaniałe miasto, moje ulubione. To tu był mój dom. Miał niepowtarzalny charakter i blask.
Przede mną rozciągał się widok na Central Park. O tej porze roku wyglądał majestatycznie. Drzewa lśniły złotym bądź szkarłatnym blaskiem. Tylko gdzieniegdzie można było jeszcze dostrzec zielone liście.
Do tej części miasta nie docierał pośpiech i zamęt współczesności. Przy ulicy mieszkali przedstawiciele bogatych rodzin. To był zupełnie inny świat niż ten w którym się wychowałam.
Daleko za drzewami, mogłam dostrzec zarys strzelistych budynków, w których swoje miejsce znajdowały siedziby znanych, nowojorskich firm. Wyłaniały się z mroku zarówno groźne jak i obiecujące.
Spowite w mroku miasto teraz spało, nabierając sił przed nadchodzącym dniem. Powietrze wibrowało energią. Nadchodzący dzień mógł przynieść zarówno zwycięstwo, jak i sromotną klęskę. Ryzykanci, tacy jak ja, mogli doświadczyć zarówno jednego jak i drugiego.
Odwróciłam się tyłem do balustrady, przeszłam cicho przez taras i przyklęknęłam pod drzwiami. Teraz musiałam tylko otworzyć zamek. Z ciemnej skórzanej torby wyjęłam komplet narzędzi.
To bardzo dobry zamek. Otwarcie go zajęło mi mniej niż dwie minuty. Takich, którzy zrobiliby to szybciej było niewielu.
Zamek szczęknął, a narzędzia zostały przeze mnie starannie zapakowane. Nic chciałam, żeby coś nagle wypadło z mojej torby, a moją eskapadę wszystko w łeb wzięło, tylko przez źle zamkniętą torbę. Dobra organizacja, kontrola i rozwaga chronią przed więzieniem, a ja wcale nie zamierzałam trafić za kratki. Zbyt wiele miałam jeszcze w życiu do zrobienia.
Ale dzisiaj przyszłość musiała poczekać. Liczyło się tu i teraz. Czekają na mnie lodowato zimne diamenty i płomieniste rubiny. Tylko klejnoty stanowią łup warty ryzyka. Mają w sobie życie, magię i historię. Tu nie chodzi o ich wartość materialną - no może jednak trochę - ale to nie ona jest tu najważniejsza. W nich jest coś więcej. Nawet w ciemności każdy z drogich kamieni, kokietuje, wabi niczym najlepszy z zalotników. Pieniądze są zimne, martwe i praktyczne. Klejnoty mają osobowość.
Stopy w tenisówkach stąpają bezdźwięcznie po lśniącej podłodze. Czułam lekki zapach pasty do podłogi.
W wielkiej torbie na ramieniu miałam latarkę. Nie potrzebowałam jej. Znałam na pamięć każdy centymetr tego apartamentu. Przeszłam obojętnie obok schodów, po czym bezszelestnie wślizgnęłam się do biblioteki.
Sejf ukryty był za dziełami literackimi nieznanego mi autora. Przejechałam palcem po książkach, odchyliłam jedną z nich i odwróciłam się gwałtownie, gdy w pomieszczeniu rozbłysło światło.
- Jak to mówią - rozległ się chłodny, kobiecy głos. - Jesteś aresztowana.
_____
Przedstawiam wam rozdział 1 - mi jak najbardziej się podoba.
Jest to całkowicie coś innego niż mój główny blog.
zajęte :*
OdpowiedzUsuńMożesz mnie zabić, naprawę się nie obrażę. Żeby wrócić po prawie miesiącu? Jestem okropna, zdaję sobie z tego sprawę. Ale teraz już postaram się komentować wszystko na bieżąco! Nawet więcej nie wypowiedziałam się na tematu prologu, geniusz.
UsuńWięc napiszę tyle, że prolog jest genialna. Ja niestety nie potrafię ich pisać, a twój jest taki.. Tajemniczy, ciekawy.. Niby mówi wiele, a jednak tak mało. Genialny. ♥
Przejdę może do rozdziału.
Dodam od razu, nie spodziewaj się cudów z tego komentarza, straciłam wenę na wszystko co jest związane z pisaniem. xD Ale mniejsza. ^^
Ten rozdział jest genialny.
Ciągle nie wiem, czy to Tini, Violetta czy może jeszcze ktoś inny. Ale Matko Boska xD
Kto to jest. Czego potrzebuję? Okrada sejf, ogarniam, he. Z domu swojej matki? Bo została z ojcem?
Jeśli to V/T to maybe przyłapałaby ją jej matka? Całkiem możliwe, może wtedy by jej się upiekło. Zobaczymy co tam wymyśliłaś. :D
Nie mogę się doczekać. ;;
Poza tym, kocham ten szablon. Jest genialny! Nagłówek wygrywa wszystko! Śliczna Tini. *-*
Czekam na następny rozdział. ♥
Luv. ♥
Sheila x
Witam ^^
OdpowiedzUsuńRozdział pierwszy cudowny ;)
Miałam napisać ze Violka dostała się do apartamentu ale może to Tini? ;D Tak czy inaczej udało jej sie ale niestety ktoś był szybszy i aresztu je ją :p Znaczy ma takie plany hahah :) Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ;*
Kocham Cię <333
Nie wiem jak się nazywa główna bohaterka,ale się z czasem dowiem. Wiem jedno włamał się do czyjegoś apartamentu i czyżby miała trafić za kratki?? Czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńMoje <3
OdpowiedzUsuńZajmuje
OdpowiedzUsuńMi^^
OdpowiedzUsuńWróciłam!
UsuńPóźno wiem....
I przygotuj się na krótki komentarz bo jest za dwadzieścia pierwsza, a ja jutro wcześnie wstaję, więc ten, tego, no....
Rozdział genialny :*
Jestem ciekawa po co V się włamuję?
No i współczuję jej :/ Rozwód rodziców....A na dodatek jej matka... Ugh, nie lubię takich kobiet, ale cóż, nic na to ni poradzisz...
Czekam na kolejną perełkę i przepraszam jeśli coś się nie zgadza. Na prawdę jest ze mną kiepsko... Wybaczysz w razie co?
Kerry (kiedyś Rox xy)
Czy może Tini? lub inaczej ma na imię bohaterka?
UsuńPożyjemy, zobaczmy...
Moje!
OdpowiedzUsuńMoje <3
OdpowiedzUsuńJestem ^^
UsuńWow *o*
Rozdział mega! *,*
Strasznie mi się podoba, taka zupełnie inna historia niż każda i to właśnie w tym jest coś niezwykłego.
Rozdział, czytało mi się z taką lekkością, naprawdę cudowny <3
Piszesz świetnie masz talent! ♥
Czekam na 2 ;*
Rosie
Woow
OdpowiedzUsuńTak. To jedyne co mogę powiedzieć.
O nie, jak takie beztalencie jak ja może się zjawić na blogu tak utalentowanej dziewczyny *-*
Czuję się słaba przez to.
No widzisz, jestem przez Ciebie niedowartościowana.
Co znaczy, że musisz kontynuować bo już się zakochałam w Twoim opowiadaniu.
KOCHAM TO.
KOCHAM.
Czekam na drugi rozdział ;*
Lilith Angelice
Super! Czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńna nexta ;) pozdrawiam ;3
Hej hej hej, ją tu wrócę 8))
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres bloga:
milvidasatras.blogspot.com
Lecę nadrobić prolog i wql ten blog i inne <3
- Rosalie
Witaj!
OdpowiedzUsuńPoprosiłaś mnie o opinie wiec przyszłam :)
Muszę przyznać ze cudowny rozdział :**
Opowiadanie bardzo mi się spodobało :**
Z wielka chęcią dodam je do ulubionych i będę czytać dalej :)
Śliczny masz szablon wiesz? :**
Życzę weny! :)
Pozdrawiam i całuje :**
PS: Zajmiesz mi meisjce pod kolejnym? Plose